poniedziałek, 7 maja 2012

3. Dam sobie radę...

Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do swojego pokoju. Wygrzebałem ze spodni telefon i wykonałem połączenie. Rozmowa trwała krótko ponieważ nie byłem w stanie nic powiedzieć. Schowałem urządzenie do spodni i włożyłem je, wyjąłem czystą bluzkę po czym wybiegłem z domu. Na cmentarz miałem kawałek drogi, ale nie posiadałem prawa jazdy więc musiałem zadowolić się własnymi nogami. Biegłem kolejnymi ulicami nie zwracając uwagi na przechodniów. Kiedy dotarłem pod bramę cmentarza czułem jak moje wnętrzności skręcają się mocno w supeł. Wyjąłem karteczkę z informacją o miejscu spoczynku mojej matki.
- 15 alejka 30 miejsce.- wymruczałem do siebie. Wybrałem właściwy kierunek i po chwili znalazłem się na wyznaczonym miejscu. Na zdjęciu była uśmiechnięta kobieta. Ona zawsze się uśmiechała. Wszystkie moje hamulce puściły a łzy zaczęły wypływać z oczu. Czułem się strasznie. Przez 3 lata wierzyłem w to iż nas opuściła a teraz stoję przed jej grobem i płaczę. 
Oczyściłem nagrobek i postawiłem na nim ulubione kwiaty mojej matki, które kupiłem po drodze. Ogromny ból przeszywał moje serce. Dlaczego on to zrobił ? Jak mógł zabić własną żonę, którą się kocha ? Nie rozumiałem tego. Siedziałem na mokrej trawie i płakałem coraz bardziej intensywnie.
Nagle ktoś złapał mnie za ramie. Odwróciłem się a przed moją twarzą pokazała się postać lidera.
- Taemin co jest ?- zapytał zatroskany.
- Ona nie żyje ! Moja matka nie żyje! I to już od trzech lat !- usiadł obok mnie i przytulił. Wtuliłem się w jego tors łzawiąc mu kurtkę. Po jakimś czasie gdy zabrakło mi łez opowiedziałem mu całą historię. Wysłuchał wszystkiego w ciszy, dopiero kiedy skończyłem zabrał głos.
- Może tak miało być ? Może od tego wydarzenia zależała twoja przyszłość ? Kiedy miałem 10 lat mój dziadek umarł na raka. Rodzice powiedzieli mi wtedy, że nadszedł jego czas a on sam był gotowy na śmierć. Każdy z nas ma wyznaczony czas na ziemi, niektórzy umierają wcześniej a inni później.- gdy skończył, spojrzałem na niego. Tak, Onew potrafił pocieszyć człowieka. Nawet takiego wraka jak ja. Chłopak nagle wstał i wyjął z kieszeni kurtki złoty znicz. Zapalił go i postawił na marmurowym nagrobku. Wytarłem twarz w rękaw bluzy. Oczy mnie piekły od wylanych łez. Wstałem i objąłem się ramionami. Co jak co ale dzisiejszy dzień nie należał do najcieplejszych. Chłodny wiatr musnął moją twarz i wywołał na niej dreszcz. 
- Taemin chodź do samochodu bo będziesz chory.- złapał mnie za rękę i zaprowadził do auta.

Chwilę później siedziałem już w swoim pokoju przykryty kocami. Do pomieszczenia wszedł Minho z kubkami gorącej czekolady. Podał mi jeden i usiadł obok. Trwaliśmy w ciszy popijając gorący napój. Już po kilku łykach moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło.
- Emm... Maknea... chcielibyśmy wiedzieć czy jutro możemy zacząć treningi.
- A czemu ma ich nie być ?- zapytałem cicho nadal trzymając kubek przy ustach.
- No bo w twoim stanie...-zaczął.
- Czuję się świetnie ! Dziękuję za troskę. To o której zaczynamy?
- Jutro o 11 spotkamy się na dole, jeżeli nie chcesz teraz ćwiczyć my to zrozumiemy, nie musisz się przejmować.- zmarszczył brwi i przeczesał włosy. Dlaczego myśli, że teraz sobie odpuszczę ? Nie zrezygnuję. Będę dawał z siebie wszystko.
- Nie martw się o mnie dam sobie radę.-powiedziałem i odstawiłem pusty kubek na szklanym stoliku. On tylko spojrzał na mnie zdziwiony i powrócił do popijania napoju. Usadowiłem się wygodnie na łóżku i po chwili już spałem. Moje ciało było tak wyczerpane zimnym powietrzem, iż opadło na poduszki i oddało się w objęcia Morfeusza.
Nie śniło mi się nic sensownego. Różne zdjęcia przyjaciół. Wszystko to było jednym wielkim pokazem. Cieszyłem się, że ich mam. Jako ostatnia ukazała mi się fotografia Minho, który całował mnie w policzek a ja miałem zaskoczoną minę. Później była tylko ciemność.

Otworzyłem zaspane oczy i poczułem, że coś ciężkiego leży na moich nogach. Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na ów ciężar. Minho leżał na mnie i przytulał się do kołdry. Czyli nie tylko ja byłem zmęczony. Szturchnąłem go a on coś wymamrotał. Powtórzyłem tę czynność jeszcze kilka razy.
- Hmm..?- wymruczał.
- Min wygodnie ci tam ?- zapytałem troskliwie.
- Lee co ty robisz w moim łóżku?
- To jest moje łóżko i tak się składa iż w nim śpisz.- chłopak zerwał się gwałtownie i upadł na podłogę. Podniosłem go z ziemi łapiąc za ręce.
- Jak chcesz to możesz spać ze mną.-wskazałem moje łóżko uśmiechając się nieśmiało.
- Nie mały. To ja już pójdę do siebie. Dobranoc.- powiedział i wyszedł. Spojrzałem na zegarek. 22.05. Przespałem cały dzień ?!
Położyłem się ponownie na łóżku i przytuliłem do misia, którego dostałem od chłopaków na urodziny. Leżałem tak dobre pół godziny nie mogąc spać. Wymknąłem się cicho z pokoju i udałem do kuchni. Wyjąłem z lodówki mleko i odkręciłem. Przechyliłem karton i zacząłem pić. Nagle ktoś złapał mnie za ramie a ja ze strachu wyplułem mleko z ust. Za swoimi plecami usłyszałem cichy chichot. Odwróciłem się i zobaczyłem Kibuma.
- Co cię tak śmieszy ?!- zapytałem z wyrzutem krzyżując ręce na piersi. On tylko wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem.
- No bo ta twoja reakcja i mina...-przerwał na dalszy śmiech.- żałuj, że się nie widziałeś... No i masz nauczkę. Tyle razy powtarzałem żebyś nie pił z kartonu.- dokończył. Zabrałem szmatę i zacząłem wycierać mleko z podłogi.
- A tak w ogóle to czemu nie śpisz ?- zapytałem odkładając szmatę do zlewu.
- No bo tak sobie myślałem, że może zrobimy sobie trzy dni wolne i pojedziemy do rodzinnych domów.?
- Taa... Reszcie na pewno spodoba się ten pomysł- wymruczałem. Czyli zapowiadają się bardzo ciekawe i samotne trzy dni.
- No i oczywiście wracamy na czas.- dodał.
- Pogadamy jutro. Branoc.- pożegnałem się i szybkim krokiem ruszyłem do pokoju. Otworzyłem drzwi i ujrzałem pokój Minho. Cicho się wycofałem i skierowałem do właściwego pomieszczenia. Moja głowa była zaprzątnięta różnymi myślami przez, które dłuższy czas nie mogłem zasnąć.

1 komentarz: