wtorek, 29 stycznia 2013

Podróż życia cz I

Witam was serdecznie .! Zanim pozwolę wam zacząć czytać to coś trochę was pomęczę ;)
Tak więc miał być z tego one-shot ale jakoś tak mi się go długo pisało i mam za dużo pomysłów więc postanowiłam iż podzielę go na kilka części, możne na dwie lub trzy.
Kolejna sprawa, smutno mi iż jest tak mało komentarzy... czy nikt już nie czyta tego bloga ? Dla was to jest tylko kilka minut a dla mnie porządny kopniak abym dalej pisała. Bo przyznam się bez bicia chciałam zawiesić bloga...  Mogą pojawić się błędy ponieważ pisałam to na telefonie a tam niestety nie mam literek jak ł czy ą. I to co zauważyłam poprawiłam, ale jestem tylko człowiekiem i mogło mi coś umknąć. Z góry przepraszam.
Tak więc komentujcie obserwujcie ;) Będzie mi bardzo miło i tym razem postaram się wrzucić coś dużo szybciej.
Miłego czytania i proszę o szczerą ocenę. ♥



Siedział na oknie tęskno patrząc przed siebie. Najbardziej w
świecie pragnął opuścić mury tego dworu i wyruszyć w poszukiwaniu
przygód czy miłości, lecz według wyroczni czy też rodziców był zbyt
cenny na takie wyprawy. Nigdy nie wiedział dlaczego tak sądzą. Od
najmłodszych lat był zamknięty w tej komnacie i czekał. Sam dobrze nie
wiedział za czym czekał, ale każdy wschód słońca dawał mu nadzieję
na lepsze jutro. W prawej dłoni obracał medalion z godłem swojego rodu,
podziwiając jak złote elementy połyskują w blasku słońca. Odkąd
pamiętał samotność była na porządku dziennym. Zaskoczył z drewnianego
parapetu sunac po marmurowej podłodze w poszukiwaniu jakiejś ciekawej
książki. Poderwał się z ziemi gdy do uszu dobiegł dźwięk kopyt.
Wychylil się przez okno w celu podziwianiu przybysza. Na dziedzińcu stał
koń o kasztanowej maści a na nim dumny pewny siebie mężczyzna o
ciemnych włosach. Ów osobnik rozejrzał się w okół, a gdy ich oczy się
spotkały młodszy po prostu zemdlał.  

- to musi być on. Gdyby tak nie było panicz nie straciłby przytomności.
Chyba nadszedł czas aby powiedzieć mu kim jest.- wyszeptał mężczyzna. 
-Masz rację Jinki, nie spodziewałem się tylko, że to nastąpi tak
szybko. Przecież on ma dopiero 17 lat!- oburzył się król ze smutkiem w
oczach. 
W tym samym czasie oczy chłopca otworzyły się ukazując brązowe
tęczówki. Czul się lekko zdezorientowany całą tą sytuacją, to jak
zareagował na wzrok tego mężczyzny było nienaturalne. Usiadł na
łóżku i spojrzał z nadzieja na ojca. 
-Synu musisz coś wiedzieć, teraz skoro twój dar został aktywowany nie ma
innego wyjścia. Gdy byłeś już w łonie matki wyrocznia oznajmiła nam,
że będziesz posiadał pewien talent, który objawi się jak tylko
spotkasz mężczyznę przy którym spędzisz resztę życia.- przerwał na
chwile aby zebrać myśli.- tylko przy nim będziesz bezpieczny a skoro
był w stanie cię odszukać jest tak że zdolny do ochrony.- zakończył i
czekał na reakcje swojego potomka. 
- ale jaki talent masz na myśli? - wymamrotał nadal zaskoczony chłopak. 
- Tego nikt nie wie. Przerazasz się o tym sam na dworze u tego młodego
mężczyzny. - powiedział władca przyglądając się przerazonej twarzy
syna. Nie chciał aby chłopak tak szybko opuszczał rodzinę.  Zamyslony
chłopak spojrzał na swoje splecione dłonie rozmyslajac nad całą tą
sytuacją. Nie spodziewał się tego, że będzie musiał tak szybko
opuścić rodzinę ale czy nie tego właśnie chciał?  Wyruszyć w
podróż życia? Zostawić całe to królewskie życie i zacząć jako
normalny człowiek bez jakichkolwiek zaszczytów? 
- Ile mam czasu do wyjazdu?- zapytał lecz zamiast ojca odpowiedział mu
Jinki którego Taemin nazywał po prostu Onew. 
- Jutro o wschodzie słońca na głównym dziedzińcu. Powinieneś
spakować wszystko co będzie ci potrzebne. Nie powinieneś też przesadzać
z ilością bagaży. Chłopak kiwnął głową i czekał aż opuszcza jego
komnate. To była jego szansa, na opuszczenie rodzinnych stron i poznanie
całkowicie nowego świata. Poznanie miejsc o których nie czytał w
książkach. Zsunął się z miękkiego posłania w poszukiwaniu kufra
odpowiedniego do takiego typu podróży. Po przeszukaniu całego
pomieszczenia zrezygnowały usiadł na podłodze. Wiedział że to gdzieś
tu jest tylko dobrze nie pamiętał gdzie. Niespodziewanie rozległo się
pukanie do drzwi. 
- Proszę wejść.- nakazał spoglądając wyczekujaco aż osoba wyłoni
się zza drewnianych drzwi. Po chwili oczom chłopaka ukazał się nie kto
inny jak ów mężczyzna przez którego zemdlal. Blondyn zerwał się z
miejsca i oddał ukłon przybyłemu. Ten natomiast posłał mu promienny
uśmiech i potargal włosy młodszego. 
- Nie musisz się kłaniać. Kim jestem żeby zasługiwac na taki szacunek?-
zasmial się bacznie przyglądając się uroczemu młodziencowi. 
- Mogę cię o coś zapytać?- odezwał się chłopak. Gdy mężczyzna
kiwnął głową wziął głęboki sercu i spojrzał mu prosto w oczy.-
skąd wiedziałes, że tu jestem? Przecież jest wiele miejsc w których
mogłem być.- spytał po czym zgrabnym ruchem osunął się na podłogę
aby usiąść. 
- To nie jest tak, że wyruszylem i od razu cie odszukałem. Dokładnie rok
temu wyruszyłem na poszukiwania. Tego oczekiwali ode mnie rodzice i
poddani. To od ciebie zależy przyszłość naszych rodów. Nie wiem jak
ale tak jest więc postanowiłem wykonać to zadanie nie ważne jak długo
by ono trwało. A ty byłeś tu sobie nie wiedząc o niczym.- prychnął
bawiąc się zamkiem od swojej kurtki. On tak że usiadł na podłodze lecz
po przeciwnej stronie. 
- Czyli jutro wyruszamy?- upewnił się blondyn. 
-Jeżeli to dla ciebie za wcześnie mogę trochę poczekać.- rzekł- a tak
w ogóle jestem Jonghyun. Kim Jonghyun.- wyciągnął dłoń w kierunku
chłopaka, która ten po chwili namysłu uścisnął.
-Nie chce abyś spędzał więcej czasu poza domem. Rok to i tak za dużo.
A ja Lee Taemin.- uśmiechnął się lekko skrępowany całą tą
sytuacją. Właśnie poznał osobę z która spędzi resztę życia. 
Czy to nie dziwne? Normalni ludzie spotykali osobę i nigdy nie byli pewni
czy to właśnie ta jedyna. A on? Nie było innej opcji, tak zadecydował
los. 

-Minee skarbie! Będę za tobą tęsknić! Moja mała dziecinka!! Ale
obiecaj, że będziesz nas odwiedzał. Nie jestem gotowa aby stracić
synka!- chłopak został przyciągnęły do serca matki i wysciskany jak
jeszcze nigdy. Jego rodzicielka nie mogła znieść myśli iż powierza
opiekę nad ich jedynym synem, mężczyźnie którego zna niecały jeden
dzień. 
-Mamo spokojnie. Nic mi nie będzie. Kiedy Jonghyun będzie obok jestem
bezpieczny.- powiedział przytulając się do kobiety.  Żadne argumenty
jednak nie przekonały zatroskanej matki. Cóż nie łatwo jest przecież
rozstać się ze swoim jedynym potomkiem. Chłopak wsiadł na swojego konia
i rozejrzał się ostatni raz po okolicy machając wszystkim na pożegnanie.
Za tymi murami czeka go coś nowego, innego. Życie stało przed nim
otworem proponując wszelkie jego uroki jak i przeszkody. 
-Gotowy?- zapytał Jjong, którego zaczął tak nazywać w myślach. 
- Jak jeszcze nigdy.- odparł pewny siebie. Oboje skinęli głowami i
ruszyli w drogę. Jonghyun bacznie obserwował teren podczas gdy Taemin
błądził wzrokiem po pięknych krajobrazach, starając się zapamiętać
każdy najdrobniejszy szczegół. 

Po trzech godzinach jazdy Jonghyun zarządził przerwę. Rozbili obóz po
czym rozpalili ognisko aby chociaż trochę się ogrzać. Taemin usiadł na
drewnianej kłodzie naciągając na siebie gruby wełniany koc. Tej nocy było
chyba najchłodniej. Blondyn nie czuł już swoich palców, a policzki
piekły go niemiłosiernie ale nie żałował decyzji o tak szybkim
wyjeździe. Nareszcie uwolnił się od całego tego pałacowego życia i to
go cieszyło najbardziej. Nagle obok niego pojawił się Jonghyun. Posłał
mu lekki uśmiech i zajął miejsce obok chłopaka. 
- Może zrobimy herbatę?- zapytał lecz widząc śmieszny wyraz twarzy
młodszego towarzysza zabrał się za robienie napoju. Minee nie miał
pojęcia jak ten mężczyzna ma zamiar zrobić herbaty za pomocą ogniska,
lecz po chwili gdy zobaczył jak ów osobnik bardzo umiejętnie rozstawia
kawałki drzewa i wiesza na nich czajnik z wodą. 
- Nigdy nie byłeś na żadnym biwaku?- skierował pytanie do nadal
zachwyconego chłopaka. Ten jedynie potrząsnął przecząco głową po czym
dodał : 
- Rodzice nigdy nie wypuszczali mnie poza granicę dworu. Jedyne co mogłem
robić to przechadzanie się po dziedzińcu w słoneczne dni.- wyznał
wystawiając zmarznięte dłonie ku ognisku. Natomiast starszy w zamyśleniu
obruszał rozżarzone drewno. 
- Moja rodzina zawsze pod koniec lata jeździ w teren aby trochę
odpocząć. Mam nadzieję iż w tym roku zaszczycisz nas swoją
obecnością.- powiedział zarzucając na niego jeszcze jeden koc który
wyciągnął z dużej skórzanej torby. 
- Mam pewne obawy co do tego. Przecież ja nie znam twojej rodziny, będę
czuł się jak intruz... a ja nie chce nikomu zawadzać.- mruknął i
schował twarz w ciepłym okryciu.  
- O to nie musisz się martwić, wszyscy cię wyczekują. Mimo iż nie
widzieli mnie tyle czasu nadal czekają na nasze przybycie.- zapewnił
mężczyzna patrząc na śpiącego blondyna.- a teraz spokojnie Minee przed
nami długa droga.- objął go ramieniem i dokładnie opatulił kocem. Kilka
chwil później głowa chłopca bezwładnie opadła na klatkę piersiową
Jonghyuna. Starszy pogłaskał go po głowie i przyglądał się jego
spokojnej twarzy. 

3 komentarze:

  1. O_O Jonghyun i Taemin :D Zaczyna się ciekawie i pisz dalej.
    Ps. Nie zawieszaj bloga !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jetses genius !
    pisz ciekawa zem jest ; p

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, JongTae ;;'
    Dziewczyno, ja już Cię kocham! Ubóstwiam JongTae.
    Będę czytała to opowiadanie, jak dobrze, ze trafiłam na Twojego bloga. c:
    Jakbyś mogła, to powiadamiaj mnie o nowych rzeczach i zapraszam też do siebie, jakbyś chciała coś poczytać. <3
    yaoi-kpop.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń